Masz drobny problem w pracy, a już robisz sobie górę kanapek? Po sprzeczce z mężem objadasz się lodami?
Pewnie to zauważyłaś – na jedzenie rzucasz się najczęściej wtedy, gdy dopada cię stres. Skąd ten wilczy apetyt? W stresie we krwi podwyższa się poziom kortyzolu – hormonu powodującego nagły wzrost łaknienia. Wcinając zaś frytki czy czekoladę, od razu poprawiasz sobie samopoczucie – zapominasz o smutkach i trapiących cię lękach. To z kolei zasługa endorfin, substancji dających uczucie zadowolenia.
Organizm zaczyna je produkować, gdy jemy tłusto i słodko. Koisz więc nerwy kalorycznymi potrawami, a potem rozpaczasz, bo nie mieścisz się w ulubione dżinsy.